ParolPublicyści

Rewolucja halabardników

Jacek Parol

Mówi się, że gang młodzieżowe są znacznie groźniejsze i brutalniejsze niż stare grupy przestępcze. Według socjologów wynika to po części z braku wyobraźni przestępców. Dążąc do swoich celów nie są w stanie wyobrazić sobie konsekwencji swoich czynów, a szczególnie konsekwencji tego co się stanie, gdy coś pójdzie nie tak. Nie ma łańcucha wina-kara. W praktyce popełniając nawet najcięższe przestępstwo nie wyobrażają sobie zagrożenia konsekwencjami.

Trudno funkcjonariuszy neo-bolszewickiej formacji jaką jest PIS uznać za gang młodociany. W większości to politycy schodzącego już pokolenia. Ludzie wychowani w czasach socjalizmu. W tym czasie też wykształceni, poustawiani życiowo dzięki ostatnim 26 latach wolności i pokoju. Mam wrażenie, że w jakiś sposób tęskniący do czasów swej młodości, którą próbują dziś nam ożywiać w groteskowo wykrzywionej rekonstrukcji.  

Halabardnicy - Wikipedia

Mimo że większość najbliższych współpracowników trudno uznać za młodocianych to ich zachowanie i zadziwiający brak obaw o konsekwencję swoich działań upodabniają ekipę „dobrej zmiany” do wspomnianego wcześniej gangu młodzieżowego.

Z czego to może wynikać?

Zacznijmy od samego Kaczyńskiego. Wczasach próby nie okazał się bohaterem a raczej   dekownikiem. Postacią tak mało znacząca i nieważną, że nie znalazł się na listach działaczy do internowania. Być może bezpieka doszła wtedy do wniosku, że Jarosław na wolności ze swoimi frustracjami, defetyzmem i talentami do skłócania i niszczenia bardziej się przyda na wolności niż w więzieniu.

Dziś za to nieinternowanie płacimy my a szczególnie Ci którzy wtedy mieli odwagę by walczyć. Ich Kaczyński nienawidzi bardziej niż Piotrowicza, Kryże czy Jasińskiego. Nienawidzi, bo są żyjącym dowodem tchórzostwa. Dlatego ogromną energię system kieruje w stronę zmiany historii. Wychodzi z tego czysto orwellowskie usuwanie portretu Wałęsy przez Guzikiewicza, tablice ku czci tych co przebywali i opowieści o faktycznym przywództwie Kaczyńskich i ich bitewnych przewagach.

Podobno tramwaje w Trójmieście zatrzymał tramwaj Jarka a nie tramwajarka.

Prawdziwych bohaterów tamtych czasów . Frasyniuka, Wałęsę, Wujca zastępują awatary bohaterów, którzy „przebywali” gdzieś tam nie wychylając się za bardzo.

Super bohaterami tamtych czasów mają ostatecznie zostać Kaczyńscy. I tylko Kaczyńscy. Jeśli dopełni się wizja, to tak jak u Orwella wymieni się podręczniki, przepisze kroniki, spali taśmy i zdjęcia.

Ale rewolucja nie byłaby pełna, gdyby polegała tylko na zmianie na Olimpie.

To czas dla miernot, które nigdy i nigdzie w normalnym społeczeństwie nie wyrwały by się ze swoich warzywniaków, aptek, zakładów pogrzebowych czy zarządzania kołami gospodyń wiejskich.

Sędziów mają zastąpić magistrzy, którzy z trudem przebrnęli przez aplikacje, po drodze podpadli sądom dyscyplinarnym, dali się złapać na nielojalności wobec środowiska   czy zawodu.

W mediach dziennikarzy zastępują ludzie czerpiący wzorce ze Sturmera i Prawdy, wychowankowie Wyższej Szkoły Medialnej. Mierni, ale wierni i gotowi do każdej akcji jak głodzony bulterier.

Managerów zastępują kuzyni szwagra, urzędników-aparatczycy.

W wojsku i policji po dezercji doświadczonych generałów i oficerów ich miejsce zajmują ludzie z umiejętnościami i mentalnością kaprali, gotowi jednak do wykonania najbardziej podłych rozkazów politycznych.

Wreszcie kościół. Księży zastępują niekrzyżowscy, rechrystianizatorzy , twardzi biznesmeni nastawieni na realizację  krótkotrwałych zysków wynikających z dobrej koniunktury. Dla niepoznaki przebrani w sutanny 

Rewolucja halabardników. Statyści z umiejętnościami wystarczającymi do trzymania halabardy zastąpili aktorów. Reżyserem jest szaleniec na skraju życia. Produkcja dostała się w ręce cwaniaków, karierowiczów i cyników. Sufler szepcze po rosyjsku. My z zapartym tchem oglądamy jak od pochodni zajmują się kurtyny.

Zastanawialiście się kiedyś na lekcjach historii jakim sposobem szalony malarz pokojowy pchnął do śmiertelnej, wyniszczającej wojny naród największych poetów, pisarzy i muzyków? Jeden człowiek?

Jeden Prezes, Jedna Partia, IV Rzeczpospolita

Tekst pierwotnie opublikowany w Studioopinii.pl