Bogdan Miś: Tajemnice XYZ
Lektura ukończona — Sir Dermot Turing: XYZ
Prawdę mówiąc, przymierzałem się do tej książki jak pies do jeża. Z jednej strony — historia kryptologii z czasów II Wojny jest pasjonująca i wkład Polaków w pokonanie niemieckiej Enigmy imponujący, z drugiej strony Brytyjczycy od dawna w opisach tej historii byli (delikatnie mówiąc) wstrzemięźliwi i skupiali się na własnych dokonaniach, cudze jakby marginalizując.
Tymczasem Sir Dermot (nawiasem mówiąc, bratanek wielkiego matematyka, Alana, jednego z najbardziej zasłużonych dla aliantów kryptologów i jednego z najwybitniejszych w historii logików) zaskoczył mnie totalnie.
Cała spora książka… niemal wyłącznie o Polakach, choć w zasadzie tematem jest współpraca trzech wywiadów (Anglii — kryptonim X, Francji — Y i Polski — Z, stąd tytuł). Autor wykonał imponującą pracę dokumentacyjną i dotarł do wielu ludzi, którzy w walce kryptologów odegrali dużą rolę, a nie są powszechnie znani. U nas mówi się na przykład o Rejewskim, Różyckim i Zegalskim — a powinniśmy, okazuje się, znać i pamiętać co najmniej kilka ważnych nazwisk; może nie matematyków, jak ta trójka, ale zasłużonych oficerów wywiadu.
Nie mam zamiaru oczywiście książki streszczać, ale na kilka spraw zwrócę uwagę.
Po pierwsze, jest napisana ciekawie, choć jednocześnie rzeczowo, rzetelnie i konkretnie. Najtrudniejsze, czyli naukowe zasady pracy kryptologów i technikalia — przeniesione do posłowia; laik nie będzie sobie musiał łamać głowy, aby zrozumieć, na czym faktycznie polegała wielkość osiągnięć Polaków. Mnogość odsyłaczy (też na szczęście — końcowych) dowodzi mrówczej pracy autora.
Po drugie: niespodzianki dla niżej podpisanego. Nie miałem pojęcia, że nasi kryptolodzy pracowali niemal całą wojnę formalnie… dla wywiadu kolaboranckiego rządu Vichy, który to wywiad z kolei pracował… dla gaullistów. W ogóle kulisy współpracy trzech wywiadów są pasjonujące; wprawdzie domyślałem się tego, ale jednak opis wzajemnych „kiwek” i nieufności, ściągania na siebie cudzych zasług i pomniejszania zasług współpracowników — lekko zatyka.
Po trzecie, nie miałem pojęcia, że wszystkie — naukowe w gruncie rzeczy — osiągnięcia kryptologów byłyby nie do wykorzystania, gdyby nie pewien… Niemiec. Był to wysoko w strukturze nazistowskiej ulokowany szpieg francuski, który dostarczał aliantom bezcennych zupełnie materiałów.
Warto sięgnąć po tę książkę. Kończy się jednak dość smutno: relacją z powojennych losów bohaterów. Tych naturalnie, którzy przeżyli — bo na przykład Jerzy Różycki zginął w dość tajemniczych okolicznościach: statek, którym jego i wielu innych pracowników wywiadu ewakuowano z Afryki Północnej, niespodziewanie nabrał wody i zatonął na zupełnie spokojnym Morzu Śródziemnym, bez żadnego ataku ze strony Niemców, co zbyt naturalnie nie wygląda.
Wracając jednak do losów tych, którzy przeżyli. Rejewski wrócił do Polski i w gruncie rzeczy cudem (albo dzięki własnej inteligencji) uniknął represji ze strony władzy ludowej, która oficerów wywiadu brytyjskiego raczej nie kochała. Ale kariery żadnej nie zrobił.
Zegalski zajął się na serio matematyką, a raczej jej dydaktyką. Jego losy można uznać za w miarę normalne.
Ale pozostali… Szkoda gadać. „Kariera” ciecia, jaką zrobił w Anglii jeden z najważniejszych oficerów, mówi właściwie wszystko.
Jedynym w sumie z bohaterów książki, którym się powiodło, jest francuski przełożony Polaków; postać zresztą dość kontrowersyjna. On jeden został po wojnie generałem. Bo Anglicy nawet genialnego własnego Alana Turinga zaszczuli, skazali i doprowadzili do samobójstwa — jako homoseksualistę.
Bardzo polecam tę książkę.
Bogdan Miś