ParolPublicyści

Rewolucja

Jacek Parol

Z rozbawieniem czytam upowszechniane w mediach społecznościowych treści na temat „manewru moskiewskiego”, który jakoby został zrealizowany przez dwóch gigantów intelektu i strategii.

Do samej teorii dorobiono również erratę tłumaczącą, dlaczego wbrew powyższej teorii rozpętała się wojna na górze.

Sama teoria zakłada, że umówili się Duda z Kaczyńskim, że ten wetuje ustawy, co studzi społeczne emocje. Ustawy wracają, a lud zostaje oszukany. Wojnę na wyzwiska tłumaczy fakt, że o spisku wie wąskie grono.

Czy to możliwe? Tak, możliwe. Kaczyński pokazał, że jest niepełnosprawny społecznie i niezwykle sprawny w zarządzaniu wygenerowanymi przez siebie kryzysami.

Czy to może być bzdura? Tak, może. Całość mocno przypomina ulotki demotywujące zrzucane na terytorium wroga podczas drugiej wojny światowej. Cała akcja z wiralowym rozsiewaniem teorii o spisku to – w mojej ocenie – element wojny psychologicznej w służbie ratowania wizerunku w ewidentnym kryzysie w PiS.

Ale to wtórne. Najbliższe dni pokażą, czy prezydent nie złamie się między ogłoszeniem veta a jego realnym wykonaniem. Potem przekonany się, co niepoznany dotychczas z obrony konstytucji prezydent upichci w ramach swoich projektów… i co z nimi zrobi PiS.

To tyle tytułem omówienia sytuacji politycznej. Dużo istotniejsze jest to, co dzieje się w warstwie emocji w naszym społeczeństwie.

Nawet jeśli to był „manewr moskiewski”, to Kaczyński, jako człowiek mający deficyt w rozpoznawaniu pozytywnych emocji, moment wybrał fatalny.

Po wielotysięcznych marszach KOD w obronie TK, które siłą rzeczy i przez brak oferty ze strony KOD ulegały erozji i marginalizacji, nastał czas samotnych wojowników. Gdy Kijowski prowadził coraz mniejsze marsze radośnie machające balonami w rytm paździerzowej KOD Kapeli i zapraszając na scenę takich postpolityków jak Bińczycka czy Kalisz, rosły szeregi ludzi stających wraz z Pawłem Kasprzakiem i Obywatelami RP w radykalniejszym proteście. Im bardziej KOD pogrążał się w bezsensownej wyniszczającej wojnie wewnętrznej, tym więcej przestrzeni powstawało dla nowych, dotychczas niedostrzeganych inicjatyw.

Gdy Obywatele RP, TAMA, OSA i inne małe inicjatywy nabierały siły i powoli zyskiwały zwolenników pojawił się Czarny Protest z Martą Lempart. Już w tym momencie było oczywiste, że ulicę poniesie nie KOD i nie żaden marsz PO czy Nowoczesnej, a spontaniczny protest ad hoc.

Nie zrozumieli tego ani politycy, ani działacze KOD. Gdy zaczął się rodzić ostatni lipcowy protest, znów ustawiono podwyższenia, znów na nie weszli ludzie, których po uważaniu wpuścili organizatorzy i znów były przemowy mniej lub bardziej na temat. Tyle, że ulica nie chce słuchać mdłych przemówień i zgranych polityków.

Dlatego duża część protestów odbyła się bez sceny, z emocjami skierowanymi na wprost w stronę PiS. Dlatego ludzie pod Sejmem nie posłuchali działaczy, by iść pod Sąd Najwyższy. I dlatego Kijowskiego spotkały nieprzyjemne gesty i zachowania ze strony tłumu.

Prawda jest taka, że za kolejnym razem niechętna reakcja dotknie dzisiejsze gwiazdy sceny. Prywatnie, w trosce o wasze samopoczucie ostrzegę moich przyjaciół z KOD, z partii, ze stowarzyszeń. Na kolejnych ulicznych protestach, jeśli wyjdziecie z mdłym przekazem, jeśli będziecie mieli ludziom do powiedzenia to samo, co dotychczas – to zostaniecie wygwizdani. Ulica czeka na swojego Maximusa, który poprowadzi do walki, a nie opowie zabawną dykteryjkę z czasów młodości.

Napiszę teraz coś, co może wydać się kontrowersyjne. Bogu dzięki, że Duda zapowiedział zawetowanie tych dwóch ustaw i ostudził społeczne emocje uliczne.

Z ulicą jest jak z parą w tenderze lokomotywy. Żeby poniosło, musi być ciśnienie. Po dwóch tygodniach nie byłoby tego ciśnienia. Przedłużający się protest uliczny zacząłby stygnąć. To naturalne zmęczenie ludzi i emocji. Wiem, że najaktywniejsi uczestnicy byli już skrajnie zmęczeni. Bez dodatkowego impulsu, chociażby użycia siły przez policję protest zacząłby słabnąć. Oświadczenie Dudy (nawet, jeśli to manewr moskiewski) dał czas na odpoczynek i przemyślenia.

Nie mam wątpliwości, że pierwsza informacja ujawniająca oszustwo, zagrożenie dla Sądu Najwyższego, lub jakikolwiek inny istotny pretekst wyprowadzą na ulice jeszcze większy i jeszcze bardziej wkurzony tłum. I biada wtedy tym politykom i działaczom, którzy spróbują wyjść na scenę nie mając nic do powiedzenia.

Ostatnia sprawa. Polityki nie robi się na ulicy. Nawet najwięksi uliczni wojownicy, żeby coś zdziałać muszą zejść z ulicy i wejść do gabinetów. Na ulicy natomiast mogą objawić się prawdziwi wojownicy wśród polityków. Gdybym miał kogoś wskazywać widziałbym Kamilę Gasiuk-Pihowicz, która w moim przekonaniu ma wszelkie predyspozycje do zastania Emilią Plater naszej rewolucji. Ma wiedzę, energię, świeżość… i chyba chęci. W przeciwieństwie do swojego partyjnego szefa nie ma męskiego zadęcia, a ze względu na wiek jest do zaakceptowania dla młodych, którzy tę rewolucję poniosą.

Pani Kamilo dobre przemówienia i na barykady!

Drugą postacią wyrastająca na tym proteście jest Borys Budka. Znowu mądrość, poprawna polszczyzna, energia i charyzma.

Tu na ulicy powinien powstać sojusz młodego PO z młodą Nowoczesną. Sojusz, który odetnie betonowe kotwice w osobach Schetyny i Petru – i stworzy Nowoczesną Platformę Obywatelską.

Bo, przypomnę, gdy już wygramy z PiS na kogoś musimy zagłosować.

Tekst pierwotnie opublikowany w Studioopinii.pl