ParolPublicyści

Zdelegalizować PiS, czyli Rejtan 2017

Jacek Parol

Nie po raz pierwszy, gdy dzieją się rzeczy mające znaczenie dla naszej politycznej przyszłości, sięgam po muzykę i słowa Jacka Kaczmarskiego. Dla mojego pokolenia przechodzącego szybki kurs obywatelstwa związanego z wejściem w dorosłe życie w czasach Nocy Generała, Kaczmarski jest swego rodzaju punktem odniesienia i źródłem mądrości ponadczasowej.

Dlatego podczas spotkania Putina z Trampem sięgnąłem po Jałtę mając ogromne obawy, że polityczny gangster, enkawudzista i światowy chuligan dzieli właśnie Europę na tę zachodnią i tę, za którą nikt nie będzie umierał – z politycznym pajacem, mizoginem, bigotem i hochsztaplerem. A wszystko to pośród jęków i zachwytów naszej spsiałej klasy politycznej rodem z Brzeszczy.

Oczywiście na jednej piosence się nie skończyło. Potem była Somosierra, nasz powód do chwały i wstydu jednocześnie, Kmicic i w końcu Rejtan.

Zapomnieliśmy prawdziwego znaczenia tego symbolu, tak jak i wielu innych. Popkultura pożera prawdziwe znaczenia, zastępując je przekazem dającym się ująć w memach.

A przecież beznadziejny gest Rejtana był wyrazem szczerego patriotyzmu i bezradności wobec sprzedania naszych interesów przez pisowców tamtych czasów. Gest Rejtana nic był wart politycznie. Nie opłacał się i nie kalkulował. Nie mógł przynieść ani długofalowych korzyści, ani wzrostu w sondażach. A mimo to Rejtan go wykonał i przeszedł do historii.

Bo czasem trzeba wykonać gest, który nie ma politycznego znaczenia. Czasem trzeba symbolu. Wokół którego da się zbudować historię tych czasów.

Dlatego warto zdelegalizować PiS. Dlatego KOD ( Krzysztof – proszę, przemyśl) lub Nowoczesna, PO lub może koalicja ruchów demokratycznych– słowem, ktokolwiek powinien zwrócić się do Sądu Najwyższego z wnioskiem o natychmiastową delegalizację PiS.

Nie po to by osiągnąć polityczny sukces w krótkim wymiarze czasu. PiS wyrok zignoruje, a nawet gdyby go uznał – to nie zmieni to układu sił w Parlamencie, nie odsunie od władzy marionetkowego prezydenta i marionetkowego rządu. Delegalizacja PiS nie odsunie od podejmowania decyzji zorganizowanej grupy przestępczej, jaką stała się grupa ludzi skupionych wokół Kaczyńskiego. Nie przyniesie wzrostu słupków poparcia. A jednak strategicznie miałaby ogromne znaczenie

Pierwsza podstawowa korzyść to bardzo czytelny sygnał dla świata, że Polacy nie są narodem pisowców, faszystów, ultra-katolików i wrogów Europy. Dziś potrzebujemy światowej opinii publicznej, by wspierała naszą opozycję. Potrzebujemy Europy i jej instytucji do walki z zawłaszczaniem kraju. Po delegalizacji PiS żaden akt zaboru Państwa nie będzie już miał takiego samego znaczenia jak dziś, zawsze będzie w kontekście działania po delegalizacji.

Drugim niemniej istotnym elementem jest rozdarcie narracji, którą skutecznie posługuje się PiS. Decyzje PiS są decyzjami organów Państwa. Decyzja Błaszczaka jest decyzją państwową, bo stoi za nim zwycięska partia i bezkarność silniejszych. Dlatego rozkazy, nawet te łamiące prawo, są wykonywane. Delegalizacja oznacza również zmuszenie do namysłu wykonawców rozkazów, wykonawców poleceń, urzędników i funkcjonariuszy.

Że puste gesty nie mają znaczenia? Dlaczego do dziś pamiętamy tureckie pytania o posła z Lechistanu? Czemu pamiętamy Rejtana? Czemu „ku pokrzepieniu serc” czytaliśmy bajki o Wołodyjowskim, który woli wysadzić zbrojownię niż poddać fortecę? Czemu do historii przechodzą obrońcy Termopil – a nie najeźdźcy?

Potrzebujemy naszego mitu założycielskiego. Naszego punktu odniesienia. Momentu, gdy czarne będzie czarne a białe – białe. Gdy partia dokonująca zamachu stanu zostanie zdelegalizowana, bo tak powinna bronić się demokracja.