ParolPublicyści

Terrain ahead

Jacek Parol

To, co dzieje się dziś w obozie dobrej zmiany i to, co dzieje się dziś z Polską – przypomina to, co prawdopodobnie działo się w kabinie Tupolewa tuż przed katastrofą.

W kokpicie jest tłok. Więcej w nim osób nieuprawnionych niż załogi. Pierwszy pilot nie ma nic do gadania, czeka na instrukcje z salonki, a salonka czeka na telefon z Nowogrodzkiej. Wszystkie kontrolki świecą się na czerwono, głośnik powtarza Pull up, Pull up i Terrain Ahead a jakiś szaleniec podpowiada „zmieścisz się śmiało”

Jesteśmy tuż przed ostatecznym „k…wa mać!”.

Jedyna różnica jest taka, że Prezydent RP nie siedzi w środku, tylko szusuje na stoku, udowadniając nam i światu, że jest wielką pomyłką Suwerena.

Satrapia tak działa. Bezwolni, niedecyzyjni urzędnicy dostają ścisłe instrukcje i wykonują je, wypełniając w pełni definicję KAPITANOZY. Wiedzą, że to misja samobójcza, wiedzą, że sytuacja rozwija się niezgodnie z planem, ale nikt nie sprzeciwi się satrapie, który ma swoje wizje, coraz bardziej oderwane od rzeczywistości.

Ekipa PIS nie spodziewała się takiej reakcji, chociaż niewątpliwie konflikt i dyskusja zostały wywołane celowo i w odpowiednim czasie. W mojej opinii trwa wygaszanie „religii smoleńskiej”. Za chwilę ostania miesięcznica, wielki kapłan został zesłany na banicję, a ciemny lud trzeba czymś żywić. Uchodźcy słabo się do tego nadają; z braku uchodźców pod ręką. Natomiast ożywienie demonów Marca 68 w polskim narodzie wydawało się stosunkowo łatwe.

Nigdy nie przestaliśmy być antysemiccy. Jawnie, gdy przyjęliśmy niemiecką prawdę, że stoimy wyżej od nacji żydowskiej i pokazaliśmy, że potrafimy współpracować z okupantem lub robić fortuny na żywności, sprzedawanej głodnym za złoto. Jawnie podczas kieleckich pogromów i jawnie w 1968 roku, gdy rozgrywki partyjne łatwo uruchomiły wszystko, co najgorsze w zwykłych ludziach.

I niejawnie, gdy w 60 lat po wojnie w mowie potocznej używa się zwrotu, że trzeba „usunąć tego żyda”, „ty żydzie” jest określeniem pejoratywnym, a kieszonkowi faszyści wysyłają Żydów do nieistniejących już komór gazowych.

Jakież łatwe okazało się wywołanie fali nienawiści do Żydów, których – w przeciwieństwie do uchodźców – można tropić wszędzie z sukcesem. I taki był cel. Dobrej zmianie, opartej na katolickich wartościach potrzebny jest wróg do nienawidzenia, tropienia i walki. A wróg religijny jest jeszcze lepszy.

Tragiczne jest w tym wszystkim całkowite milczenie Kościoła Katolickiego.

Ktoś więc powziął decyzję, że teraz przyda nam się podbicie nastrojów antyżydowskich. Sądzę, że nie przewidział reakcji międzynarodowej ani umiejętności funkcjonariuszy dobrej zmiany do pogorszenia sytuacji – z trudnej do beznadziejnej – w sposób naturalny, wręcz od niechcenia.

W tym samym czasie Gowin opowiadał o wmanewrowaniu ekipy dobrej zmiany w trudną sytuację przez siły nieokreślone, acz wrogie  – i jednocześnie Senat przepychał ustawę bez poprawek w środku nocy, Anders dziwiła się po co teraz i dlaczego nie porozmawiano z Izraelem, Morawiecki… no właśnie, Morawiecki.

Dobrym przykładem kompletnej degrengolady tej ekipy była stand-up comedy w wykonaniu premiera Morawieckiego. Premier z miną i wyglądem aktora, grającego ofiarę w reklamie walki z przemocą domową, wygłosił frazę przetłumaczoną (skorzystano z YouTuba), jako „polskie obozy śmierci”, Zważywszy na poziom i treść, bardziej adekwatny byłby RedTube. Wisienką na gównie okazało się stwierdzenie o Niemcach mordujących w Katyniu.

Niewątpliwie Kaczyński ma umiejętność wywoływania i zarządzania kryzysami. Do tego jest kompletnie autystyczny pod względem rozumienia międzynarodowych reperkusji i reakcji na wydarzenia krajowe, a tylko te go interesują. Dla niego świat wygląda jak bankomat dla 5 latka. Podchodzi się i wyciąga potrzebne pieniądze ze ściany.

Niewątpliwie obecna ekipa dotarła już do etapu, gdy żadna zmiana wizerunku czy ocieplenie dobrej zmiany nie zadziała. A przecież wymiana Szydło na Morawickiego, okupiona niezrozumieniem części własnych środowisk była wymuszona taką próbą ocieplenia.

Jesteśmy już bardzo blisko końca tego lotu i nie ma szans na miękkie lądowanie. Dla tych, co poza Tupolewem. Na stoku też.

Tekst pierwotnie opublikowany w Studioopinii.pl