Ludzkość poprawiona
Paweł Wimmer
Grzegorz Lindenberg
Ludzkość poprawiona
Jak najbliższe lata zmienią świat, w którym żyjemy.
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2018
Od parunastu dni czytałem – drobnymi partiami – „Ludzkość poprawioną”, której autorem jest Grzegorz Lindenberg. Być może to właśnie ta książka wytworzyła u mnie wrażliwość na temat sztucznej inteligencji, bo nagle dostrzegłem, że temat jest obecny w mediach. A być może jest jednak inaczej i książka go wywołała lub silnie popchnęła. Sztuczna inteligencja jest obok edycji genów jednym z dwóch wielkich tematów poruszonych przez książkę Lindenberga.
Rozróżniamy dwa rodzaje SI (lub AI, bo dość powszechnie jest używany akronim od Artificial Intelligence) – słabą, czyli wąską, oraz silną, czyli ogólną. Ta druga jest przedmiotem badań teoretycznych i pieśnią przyszłości (jak odległej, tego nie wiemy), natomiast ta pierwsza weszła w nasze życie już kilka lat temu, a teraz rozwija się burzliwie, wręcz eksplozyjnie.
Wąska sztuczna inteligencja polega na podejściu wybiórczym, na inteligentnym zachowaniu maszyny w odniesieniu do wybranego problemu. Sztuczna inteligencja obsługuje wiele dziedzin, z których automatyczne tłumaczenie, obsługa klienta przez call centers czy samochody autonomiczne to szczególnie spektakularne przykłady. Nie wiemy, czy kiedykolwiek uda się stworzyć i zaimplementować inteligencję ogólną, zbliżoną do ludzkiej, ale można znakomicie funkcjonować, implementując szeroko inteligencję słabą, wspierającą rozmaite dziedziny życia. W jednym z artykułów gdzieś w Sieci dostrzegłem tezę, że obecne pokolenie (szczególnie w przodujących Stanach Zjednoczonych) jest pierwszym, które zetrze się w walce ze sztuczną inteligencją o miejsca pracy, zabierane coraz częściej przez maszyny. Społeczne skutki są zresztą przez autora książki szeroko omawiane – socjologiczny background Lindenberga (stopień doktorski z tej dziedziny) pozwala mu lepiej dostrzec to, co jest kluczowe dla rozwoju ludzkości w ciągu kilkudziesięciu następnych lat – wszechstronne, rewolucyjne skutki obecności AI dla ekonomii, a szczególnie dla stosunków społecznych.
Uwrażliwiam na temat sztucznej inteligencji, jeśli do tej pory go ignorowaliśmy, mając jedynie świadomość, że coś takiego istnieje. Gdy tylko temat się pojawia w mediach, powinno się przynajmniej rzucić okiem, co się tam dzieje. Weszliśmy w nurt rwącego strumienia i nie da się z niego uciec – nie ma miejsca na współczesną wersję luddystów, to ruch jednokierunkowy.
O ile temat sztucznej inteligencji odnosi się do maszyn, o tyle pierwszy poruszony przez autora temat jest bezpośrednio związany z biologiczną stroną naszej egzystencji – to rewolucja, jaką wywołała technika edycji genów wprowadzona w 2012 roku przez niewielki zespół uczonych, w którym jest też Polak. Łatwość, z jaką można obecnie ingerować w geny człowieka, niesie z sobą niezwykłe możliwości leczenia oraz doskonalenia, ale też i zagrożenia, gdyby miały być wykorzystywane w złej wierze. A nawet po prostu wynikać z naszej niewiedzy czy nieostrożności.
Autor zakreśla dwie perspektywy czasowe, rok 2030 oraz 2050. Przewiduje ogromne zmiany społeczne wynikające z błyskawicznego rozwoju obu dziedzin nauki i techniki – tę pierwszą perspektywę zobaczą nawet starsi, tę drugą – większość społeczeństwa. Nieodległa przyszłość zapiera dech w piersiach i autor należy najwyraźniej do osób, które widzą przede wszystkim jasną stronę być może najbardziej rewolucyjnych zmian w historii ludzkości, choć katalog problemów i zagrożeń jest w książce dość jasno zakreślony.
By wyrobić sobie zdanie, warto się zapoznać z jej treścią – ledwie 200 stron niedużego formatu zawiera bardzo gęstą treść, pozbawioną zbędnych ozdobników. Wymaga na pewno uważnej lektury, ale to czas zdecydowanie dobrze zainwestowany w naszą wiedzę o bardzo już nieodległej przyszłości. To inwestycja szczególnie cenna dla osób parających się na co dzień publicystyką – daje kontekst, jaki coraz silniej będzie oddziaływać na nasze otoczenie, warunki brzegowe, w jakich będziemy funkcjonować i starać się zrozumieć opisywaną rzeczywistość. Dla publicystów naukowych i technicznych, popularyzujących zwłaszcza nauki przyrodnicze, to wręcz lektura obowiązkowa.